piątek, 6 czerwca 2014

The 100 Day Song Challenge – część pierwsza

Zapoznaj się, proszę, z ideą tego wyzwania.

Dzień 1.: Piosenka, której znasz cały tekst.
Ta piosenka to oczywiście Without You I'm Nothing Placebo, bo to idealny utwór by rozpocząć taką listę, mimo że wiele innych piosenek też znam na pamięć. Ten tekst od lat niezmiennie urzeka mnie przy każdym słuchaniu. Każdy, kogo znam, interpretuje go inaczej, ale właściwie każda interpretacja, którą słyszałam, brzmi wiarygodnie. Zawsze odbierałam to jako pisane do ukochanej osoby – tekst przepiękny i jednocześnie rozpaczliwy, przesycony toną emocji. Potem przeczytałam interpretację odautorską i trochę rozminęło się to z moimi pomysłami, ale jak to z poezją – każdy ma własne odczucia.




Dzień 2.: Piosenka z pierwszego albumu, który kiedykolwiek kupiłaś.
Pierwszy album, który kupiłam całkiem za swoje pieniądze, to Encore Eminema. Miałam wtedy niecałe dziesięć lat i oszczędzałam cały miesiąc, żeby móc się zasłuchiwać w tych dziwacznych tekstach, których wtedy chyba nawet za bardzo nie rozumiałam i przekręcałam na różne sposoby, bo jeszcze nie uczyłam się angielskiego. Eminem był wtedy wszędzie, na każdym muzycznym programie w telewizji, w radiu i ja też chciałam mieć swojego Eminema w domu. Zbierałam też plakaty z nim z Bravo, to były czasy... Piosenka to Just Lose It, chociaż teraz najbardziej lubię Ass Like That, ale pozostanę wierna ideałom z dzieciństwa.




Dzień 3.: Piosenka, która przypomina ci noc poza domem.
Piosenka A Little Party Never Killed Nobody Fergie przypomina mi nawet kilka nocy poza domem. Od przecudownego wyjazdu profilowego do Łodzi, po równie przecudowne domówki u znajomych. No i oczywiście wieczór rozpoczęty filmem The Great Gatsby w kinie, ale o tych okazjach nie będę się już takbardzo rozpisywać – przy każdej z nich działy się rzeczy niechlubne i w ogóle dekadencka rozpusta (jak zwykle zresztą).




Dzień 4.: Piosenka, którą pamiętasz, której słuchali twoi rodzice.
Moi rodzice od zawsze wahają się swoim gustem muzycznym od rzeczy, których nie mogę znieść (głównie mama), do rzeczy, które wręcz uwielbiam (głównie tata). People Are Strange The Doors lubią oboje i w sumie mi też zawsze się podobało, mimo że The Doors raczej nie słucham. Takie kolejne wspomnienie z dzieciństwa.




Dzień 5.: Piosenka, którą lubią twoi przyjaciele, ale nie ty.
Wybór był trudny, bo zazwyczaj moi przyjaciele nie lubią piosenek, które naprawdę zasługiwałyby na moją niechęć. Zresztą w ogóle niewiele jest takich utworów. Dlatego zdecydowałam się na "Heroes" Davida Bowiego. Nie dlatego, że nie lubię tej piosenki. Po prostu ze wszystkich utworów, które cieszą się powszechną miłością, ten brzmi dla mnie najbardziej neutralnie. Niby tekst jest świetny, szczególnie ze znajomością kontekstu i na pewno przeszedł do historii muzyki, jednak mi zawsze był obojętny. Oprócz zdania o delfinach, które kojarzyło mi się z tekstami baaardzo zjaranych ludzi z mojego otoczenia (to podobno równie przykre jak mój brak emocji wobec tej piosenki): I, I wish you could swim; Like the dolphins, like dolphins can swim.




KOLEJNA PIĄTKA Z LISTY → (na razie brak)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz